Kiedy usłyszałam, że istnieje książka pod tytułem „Cisza” zastanawiałam się, co w zasadzie można o ciszy napisać. Cisza jest i tyle. Co tu można więcej pisać? Po co robić z tego jakiś wielki raban? Już po pierwszym rozdziale zrozumiałam, czemu autor podjął się tego tematu. I niesamowicie zajarałam się ciszą.
Erling Kagge – autor książki „Cisza” – pisze, że się boimy. Dopada nas lęk.
(...) Niejasny lęk przed czymś, o czym prawie nic nie wiem. Lęk, który sprawia, że łatwo przestaję być obecny we własnym życiu. Zamiast tego po prostu coś robię, unikam ciszy i żyję poprzez to nowe zajęcie. Wysyłam SMS-y, nastawiam muzykę, słucham radia albo po prostu pozwalam myślom biec, zamiast przystanąć i choć na moment odciąć się od świata.
(...) to lęk przed lepszym poznaniem samego siebie. Kiedy tego unikam, czuć ode mnie tchórzem.
Zamiast konfrontacji wolimy się zagłuszać. Muzyką, imprezami, śmiganiem po Sieci. W hałasie i pędzie codzienności łatwiej znaleźć wymówkę. Brak czasu, mnóstwo obowiązków, a w tym wszystkim brak nas samych…
Jesteśmy zahałasowani. Social media, zewsząd krzyczące reklamy, telewizja – to tylko kilka rzeczy, które walczą codziennie o naszą uwagę i robią szum w naszym życiu. Szum tak wielki, że nie słyszymy samych siebie, nie mówiąc już o innych. Do tego dochodzi tempo życia – znacznie większe niż naszych rodziców lub dziadków, a to różnica raptem paru dekad. W pracy pęd, nierzadko wiszenie na telefonie z klientami i załatwianie spraw pilnych, na teraz.
Przeraża mnie fakt, że tak przesiąkliśmy hałasem, że nie potrafimy bez niego żyć! Przeprowadzone na uniwersytecie Virginia i Harvarda badania wskazują, że ludzie pozostawieni tylko z własnymi myślami (bez smartfona, czegoś do czytania lub pisania, muzyki) w okresie od 6 do 15 minut odczuwali smutek i mieli problem ze skupieniem się. W jednym z eksperymentów dano uczestnikom możliwość przerwania odosobnienia poprzez naciśnięcie guzika i przyzwolenie tym samym na rażenie prądem o małej mocy. Jeden z badanych guzik wcisnął aż 190 razy!
Jest nawet taki syndrom – FOMO (z ang. fear of missing out), czyli strach przed przeoczeniem, przegapieniem. Ludzie nim dotknięci odczuwają strach i niepokój, gdy nie śledzą na bieżąco tego, co dzieje się w social mediach, nie czuwają przy smartfonie, by natychmiast reagować na trylion powiadomień, smsów, telefonów. Boją się pozostawać w tyle z newsami.
Blaise Pascal sądził, że „nieustająca ucieczka od nas samych jest rzeczywistością na tyle brutalną, że my, ludzie, staramy się o niej nie myśleć. Skupiamy się na czymś innym” Kagge pyta i odpowiada „czy to oznacza, że ty i ja jesteśmy szaleni? Tak, sądzę, że popadamy w coraz większy obłęd”. Smutne to takie i zatrważające jednocześnie…
Zawsze bawił mnie ten opis na gg kolegi mojego brata. Do czasu, gdy pojęłam, że to dramat naszych czasów. I mój także. Zanim poszłam na terapię ja naprawdę spałam albo coś tam robiłam. Byłam w pracy, sprzątałam, robiłam zakupy. Spałam dużo, wręcz nadmiarowo i to nie był wynik jakiegoś schorzenia. Jakiś czas temu zorientowałam się, że wracam do domu i bezwiednie włączam telewizor. Co więcej, jak rozmawiałam ze swoim mężem, to prawie wcale go nie słuchałam. Bardzo się rozpraszałam i nie uczestniczyłam praktycznie w tej rozmowie. Pewnego razu pomyślałam – zaraz, stop! Dlaczego mojemu ukochanemu mężowi nie poświęcam tyle uwagi, ile bym chciała i ile na to zasługuje? Kogo będę winić za pogorszenie naszej relacji? Telewizor? Tylko i wyłącznie siebie. A ja nie chcę czuć się winna. Dlatego postanowiłam, że telewizor idzie w odstawkę najczęściej jak się da. Jadąc autem mam wyłączone radio. Szukam ciszy w tym zabieganym świecie.
Kagge pisze – „świadomość, że nikt nie będzie Ci przeszkadzał i że wyjątkowo masz wytłumaczenie na samotne przebywanie z samym sobą, to właśnie luksus”. Odnajdywanie ciszy w zwykłych zajęciach, jak sprzątanie, czytanie, jazda samochodem to dobry sposób na spotkanie z samym sobą i to bez obawy, że ktoś nas posądzi o egoizm. Coraz więcej jest dostępnych możliwości odnalezienia ciszy, tylko jak często ludzie z tej opcji korzystają?