POZNAJ MNIE

Każdy człowiek ma swoją historię. Ja dzielę się swoją. Może odnajdziesz w niej trochę siebie.

laura-psychotherapist

Kiedyś nie było tak różowo...

Życie w ciągłym napięciu, stresie i zabieganiu. Tak wyglądała kiedyś moja egzystencja.

Jeszcze w trakcie studiów zaczęłam moją pierwszą "poważną" pracę. Brak doświadczenia nadrabiałam ciężką pracą (często nadgodzinami).

Po awansie obowiązków przybywało, a ja chciałam wszystkiemu sprostać pracując więcej i więcej... Urlop? Jaki urlop...

Dodatkowo wymyślałam sobie kolejne zajęcia (siłownia, lekcje tańca, nauka języków), bo przecież "Edyta, nie rozwijasz się, powinnaś robić coś więcej niż tylko praca". Takiego poganiacza wyhodowałam sobie w głowie.

Chyba domyślasz się, jak to się skończyło?

Mówią, że jak nie "ostrzysz piły" to zapomnij o dobrym i płynnym cięciu. Swoją "piłę" zajechałam na maksa, już nic nie byłam w stanie nią "ciąć".

Już nie dawałam rady... Bo jak długo można tak żyć?

Czas na zmianę!   

Ktoś z zewnątrz patrząc na mnie mógłby powiedzieć, że odniosłam sukces - miałam faceta, kupiłam mieszkanie, miałam dobrą pracę, zaczęłam studia coachingowe (tak, ten sam poganiacz od rozwoju namówił mnie też na studia!). Ale to tylko pozorny sukces...

Decyzję o tym, że MUSZĘ coś w końcu ze sobą zrobić podjęłam po tym, jak mój ówczesny facet (obecnie mąż :)) wkurzał się na mnie, że zamiast spędzać czas razem, ja śpię.

Można powiedzieć, że trochę postawił mi ultimatum, ale tak naprawdę uświadomił mi, że ja nie żyję, tylko wegetuję.

I tak trafiłam do osoby, która wyciągnęła do mnie rękę i pomogła przezwyciężyć kryzys.

Teraz wiem, co mi nie służyło i dzięki temu mogę lepiej funkcjonować, wieść bardziej wartościowe życie.

 Tu i teraz...

Codziennie idę ku zmianie.

Z kryzysu rodzi się lepsze, a zatem dołek, który zaliczyłam dał mi wiele dobrego. Skończyłam studia coachingowe, dzięki czemu mogę praktykować i pomagać innym.

Kolejnym "efektem ubocznym" było nawrócenie. Moja wiara była bardzo letnia, sfera duchowości i relacji z Bogiem była praktycznie zepchnięta na sam koniec listy "do zrobienia".

Teraz mogę pracować bardziej świadomie nad sobą, lepiej spełniać się w roli mamy i żony. Po prostu, w roli człowieka.

Zamiast ciągle babrać się w przeszłości i zamartwiać o przyszłość, coraz częściej pozwalam sobie żyć tu i teraz. Bo tak naprawdę mamy tylko bieżącą chwilę.

a gdy nie pracuję...

wiodę normalne życie. Zajmuję się domem, dzieckiem. Spędzam czas z mężem. Lubię czytać i wyciszyć się na modlitwie. Znaleźć chwilę, by usłyszeć coś więcej niż harmider tego świata. Nie znoszę się śpieszyć, dlatego bardzo mnie cieszy każda chwila wolniejszego tempa.


Dlaczego chcę pomagać?

Po pierwsze dlatego, że sama otrzymałam pomoc, gdy tego potrzebowałam i zobaczyłam, jakie to ważne. Jak odpowiednia pomoc może zmienić życie, jeśli się tej pomocy chce i znajdzie się odpowiednią osobę.

*

Po drugie, każdy człowiek ma swoje powołanie i misję do spełnienia na tym świecie. Otrzymujemy talenty i czasem trudne zadania od Boga, by dzięki nim przemieniać życie swoje i innych ludzi. Ja chciałabym przejść przez życie wiedząc, że rozwinęłam i wykorzystałam je w pełni. Takie podejście nadaje życiu sens.

*

Po trzecie, sama jestem mamą i żoną i chcę, by moja rodzina czuła i wiedziała, że jest dla mnie ważna. Pomagając innym stawiać w życiu na rzeczy ważne, sama wiele się uczę.

*

Po czwarte, zbyt wielu dorosłych jako dzieci nie dostało należnej im uwagi i troski. Przynosi to bardzo gorzkie owoce w ich dorosłym życiu. Pomagając rodzicom, pomagam także ich dzieciom czuć się ważnymi.

Jeśli czujesz, że nadszedł Twój czas, by coś w swoim życiu zmienić - trochę zwolnić, więcej czasu poświęcić bliskim i na sprawy ważne, sprawdź jak pomagam i co mogę dla Ciebie zrobić.