Jak dogadać się z bliskimi i zyskać dzięki temu na czasie?


Jak dogadać się z bliskimi i zyskać dzięki temu na czasie?

Czujesz się nierozumiany i w dodatku to, co mówisz jakby trafiało w próżnię. Jak grochem o ścianę! Sztuka komunikacji, choć wydaje się oczywista (przecież potrafię mówić!) wcale prosta nie jest. Skąd tyle kłótni, nieporozumień wśród ludzi? Dlaczego tak trudno po prostu, po ludzku się dogadać i to w dodatku z naszymi najbliższymi?

Każdy z nas jest inny, wyjątkowy. Poza wyglądem zewnętrznym wyróżnia nas sposób myślenia, wyrażania się oraz zachowania. Świetnie może to zobrazować przykład, gdzie w sali konferencyjnej do kilku pracowników przychodzi manager i obwieszcza nadchodzące w firmie zmiany. Jedna osoba może uznać to za świetną wiadomość, bo kocha wyzwania i będzie mogła wykazać się w tej sytuacji. Kolejna poblednie na myśl o tym, że będzie musiała nauczyć się nowych rzeczy, co ją przeraża. Kolega obok właśnie skleca w myślach słowa wypowiedzenia, a koleżanka z naprzeciwka głośno zacznie protestować i wyrażać swoje niezadowolenie. Nie wspomnę już o managerze, który sam musi zmierzyć się z nową sytuacją, a dodatkowo ogarnąć emocje reszty zespołu…

To samo można odnieść do relacji na linii rodzice-dzieci. Tylko tutaj pojawia się też dodatkowa zależność – dzieci uczą się reakcji na daną sytuację od rodziców. Rodzice są jakby ich punktem odniesienia.

Te same słowa, ta sama sytuacja wywołuje u każdego inne myśli. Myśli wywołują określone emocje, emocje reakcje fizjologiczne, a te zachowania.

Powyższa ilustruje zasadę działania. To tak zwane błędne koło, czyli jeden element wpływa na kolejny i mamy efekt domina. Myśli automatyczne to nic innego jak efekt naszego „programu”, który posiadamy. Powstaje on w dzieciństwie oraz w wyniku przeżytych traum. To nasz system operacyjny, którym się posługujemy, aby funkcjonować.

Dobra wiadomość jest taka, że program, który jest dla nas niewspierający można zmienić. To trudne, ale wykonalne. Zazwyczaj pracuje się wówczas nad myślami lub zachowaniami. Ten, kto kiedykolwiek wgrywał system operacyjny na nowo wie, ile to roboty. Ale warto.

Czy oprócz niepożytecznego dla nas programu są jeszcze jakieś przeszkody, które nie pozwalają na sprawne dogadywanie się z bliskimi? A jakże… niestety… W psychologii nazywają się one zniekształceniami poznawczymi, inaczej błędami w myśleniu. Oto kilka z nich.

Katastrofizacja – przewidywanie przyszłości w najgorszym wariancie. Inaczej skrajny pesymizm. Typowe stwierdzenia: na pewno się nie dogadamy, to już koniec, na pewno mnie zostawi. Tymczasem nie znamy przyszłości. Nawet opierając się na wcześniejszych doświadczeniach, możemy tylko przypuszczać, co się wydarzy, a nie oceniać że tak będzie na 100%.

Generalizacja – nadużywanie słów: zawsze, nigdy, wszystko. Oceniamy i wyciągamy wnioski dosyć szeroko zakrojone na podstawie jakiejś jednej sytuacji/zachowania. Pozbawiamy się wówczas zoom’u na szczegóły, a jak wiemy szczegóły często zmieniają bardzo wiele. Zresztą jak słyszysz, że wszystko robisz nie tak albo że nigdy o siebie nie dbasz to czujesz, że to sprawiedliwe stwierdzenie? Czy jak sam tak o kimś mówisz, to czy na pewno nigdy nic i na pewno zawsze wszystko?

Czytanie w myślach – przekonanie, że wiemy co myślą inni i tym samym przypisywanie im własnych intencji, ocen, przekonań. Zazwyczaj ten rodzaj błędu wynika z lęku przed złą oceną lub wręcz przeciwnie – postawą pychy, gdzie uważamy, że wiemy co myślą inni lepiej od nich samych. Bardzo trudna pułapka – zamyka nas na relacje z innymi.

Myślenie czarno-białe – ze skrajności w skrajność. Postawa wszystko albo nic może wiązać się z katastrofizacją. Szczególnie dobrze widoczna, gdy stawiamy komuś ultimatum. Może też przejawiać się na przykład w oczekiwaniach w stosunku do dzieci. Przypuśćmy córka trenuje lekkoatletykę i słyszy od ojca: albo będziesz mistrzynią albo marnym przegranym. Nie ma tu odcienia szarości, co przecież zakrzywia nam rzeczywistość.

To tylko kilka przykładów, a jak mogą porządnie namieszać w naszej głowie i przez to w relacjach…

Jaka jest recepta na wpadanie w takie pułapki? Złapanie się na tym, że ulegliśmy tym błędom poznawczym i korekta naszego zachowania – po prostu zatrzymanie się i autorefleksja. Zatem następnym razem zanim powiesz nigdy, zastanów się czy aby na pewno mówisz prawdę.

Jakie umiejętności pomogą Ci się dogadać?

Słucham czy słyszę – oto jest pytanie?

Ogólnie same sposoby są dosyć proste, ale trzeba ćwiczyć, aby robić je dobrze.
I aby przynosiły dobre owoce.

Pierwsza kompetencja – słuchanie. Kto ma uszy, niechaj słucha (Mt 11, 15). I wydawałoby się, że skoro uszy mam to przecież umiem słuchać… Ale czy słyszę? Czy ja faktycznie słyszę, co ta druga osoba do mnie mówi? Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że w wieku 30 lat nauczyłam się, co to znaczy SŁYSZEĆ. Nie tylko słuchać. To było bardzo cenne dla mnie doświadczenie, ale też spora dawka bólu, że jednak te 30 lat nie potrafiłam tego, że nie rozumiałam tak naprawdę co inni do mnie mówią albo nie rozumiałam w dużej mierze. Straszne jest to, że często ludzie przez całe życie tego się nie nauczą, niszcząc sobie i innym życie.

Jak zatem upewnić się, czy dobrze rozumiemy, to co ktoś do nas mówi? Poprzez sprawdzenie. Inaczej mówiąc możemy sparafrazować to, co usłyszeliśmy i zapytać, czy to właśnie chciała nam powiedzieć przykład:

Usłyszałam/-łem, że chcesz abym przejął Twoje obowiązki, bo Ty się nie wyrabiasz i przez to jesteś nerwowy, czy tak?

Rozmówca może potwierdzić lub nie. Taka technika powinna być wykorzystywana do momentu, aż nasz towarzysz w rozmowie zacznie potwierdzać i zgadzać się z tym, co Ty słyszysz.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

Czyli zmiana perspektywy. Niby proste, ale jakże trudne. Przykładem może być sytuacja, gdy Twoje dziecko uczy się jakiejś czynności. Dziecko raz odnosi sukces raz porażkę. Raz zrobi to gorzej raz lepiej. A nas krew zalewa jak widzimy, że nie potrafi założyć „głupiej skarpetki”. Często tracimy cierpliwość i w najgorszym razie uciekamy się do krzyków lub je wyręczamy. Nie tędy droga…

Choć my prawdopodobnie nie pamiętamy, jak uczyliśmy się takich rzeczy, to warto sobie przypomnieć jak zaczynaliśmy nową pracę i byliśmy „zieloni”. Czy pomagała nam krytyczna postawa szefa/kolegów, czy raczej ta wspierająca?

Spróbujmy wyobrazić sobie, ze jesteśmy małymi dziećmi i założenie skarpetki to trudna sprawa – tak trudna jak napisane np. pierwszego pisma urzędowego w nowej pracy. Spójrzmy na to oczami dziecka, nie swoimi. To właśnie zmiana perspektywy, czyli wejście w czyjeś buty i pożycie jego życiem, widzenie jego oczami. Efektem ubocznym może być także rzadsze ocenianie innych, co jest bardzo cenne.

Bo oczy są do paczania…

Trzecia umiejętność to widzenie, a raczej dostrzeganie innych. Czy zdarzyło Ci się być gdzieś w tłumie i nagle zauważyć, że ktoś Cię z tego tłumu wyłowił i się na Ciebie patrzy? Z masy ludzi patrzy na Ciebie. To dziwne uczucie, człowiek nie jest już anonimowy, zostaje dostrzeżony.

Często całe rodziny żyją w jednym domu, ale każdy jest tak skupiony na swoich sprawach, że zapomina dostrzegać innych członków rodziny. Czasem traktują siebie przedmiotowo – mama od gotowania i prania, tata od dawania pieniędzy i prawienia morałów po wywiadówkach, siostra od zaczepiania i przedrzeźniania, brat od dobrej zabawy i psot. I tak się nawzajem „używają”, zamiast być ze sobą.

Jak to wdrożyć w praktyce? Oderwij się od swoich zajęć i zapytaj, co słychać lub zrób coś razem z wybraną osobą.

Jaki to wszystko ma wpływ na zarządzanie czasem?

Samemu idzie się szybciej, ale we dwójkę dociera się dalej.

---------- Guillaume Musso

Tak właśnie można odpowiedzieć na to pytanie. Poprzez sprawną komunikację, dostrzeganie i rozumienie innych buduje się współzależność, synergię i dąży do współdziałania na zasadzie „wygrana-wygrana”.

Dzięki temu zamiast skupiać się na własnej wydajności możemy powierzać innym odpowiedzialność za dotychczas „nasze” zadania, które może wykonać nasze dziecko czy też małżonek.

To może być trudne, bo pokusa kontrolowania i doglądania, czy aby na pewno to będzie dobrze zrobione jest wielka, natomiast warto się jej oprzeć. To pomoże nam odciążyć i tak załadowany harmonogram, a członkom rodziny wyzwolić swój potencjał i budować poczucie sprawczości – nie bezradności.

I na deser mam ciekawe rozważania dotyczące odpowiedzialności, której postrzeganie ma ogromny wpływ na to, jak zarządzamy czasem. Cytat pochodzi z przytaczanej już na blogu książki ks. Krzysztofa Grzywocza pt. „Jak smakować życie”.

Myślę, że bardzo wiele kryzysów - także w więzi z Bogiem, ale i człowiekiem: w więziach kapłańskich, małżeńskich - wynika ze złego rozłożenia odpowiedzialności. Chodzi o wzajemne podzielenie się odpowiedzialnością za wykonywane dzieło. Często jest tak, że jeśli Bogu nie ufam, to nie oddaję mu też żadnej przestrzeni, biorę wszystko sam na siebie. Oczywiście wtedy szybko jestem przemęczony, haruję jako ksiądz, jako mąż, żona, bo Bogu nie oddam niczego. Bo się Go boję. Podobnie może być w relacjach przyjacielskich, małżeńskich - gdzie jedna strona dba o zbyt wiele, druga o zbyt mało. Źle podzielona troska.

A Ty, jak dzielisz swoje zadania? Dajesz przestrzeń innym, by mogli się wykazać w działaniu?